niedziela, 13 kwietnia 2008

Przeczytajcie, a pożałujecie.


Wszyscy pytają: NO I JAK BYŁO?! Trochę już zapomniałam ostatnio jak to jest być poirytowanym, ale właśnie tak się wtedy czuję. Nie wiem, doprawdy, co wam powiedzieć, drodzy znajomi, ciociu Teresko, Izo, Julio, Robercie. To chyba nie to, że nie mam nic do powiedzenia, raczej (a może?!). Ani też nie jest to egoizm, nie, nie, wcale nie jest tak, że chcę moje Indie zatrzymać tylko dla siebie. Nieprawda. Niektórym daję w odpowiedzi adres tego bloga. Jasne, że nie ma tu wszystkiego. I nigdy nie będzie. Bo po prostu pewne rzeczy absolutnie nie mogą się tu znaleźć. Wcale nie dowiecie się z tej strony, że. I nie przeczytacie tu o tym, jak. Ani nie opowiem wam o.
Nic a nic nie powiem o prostytutkach i ich dzieciach z dzielnicy czerwonych latarni, z którymi zaprzyjaźniłam się w Kalkucie. I o tym, że w dziwny sposób zniknęły z mojej memory card wszystkie zdjęcia, na których były te urocze panie. I nie dowiecie się niczego o ich opiekunie, w którym każdy, bez względu na płeć, zakochuje się już po dwóch minutach rozmowy. Nie będzie nic o jego rodzicach, którzy bardzo chcieli poznać białą. Ani o tym, jak dzięki niemu płakałam.
Nie liczcie na to, że wytłumaczę wam system kastowy, i że opowiem ile jest kast w obrębie każdej z czterech kast podstawowych.
Nie opowiem także o ekofeminizmie i o prof. Vandanie Shivie, czołowej przedstawicielce hinduskich feministek. Ani o tym, że będąc w Delhi na konferencji była tak uprzejma i znalazla dla mnie godzinkę na kawę, i co z tego miało wyniknąć. Nie dowiecie się też, co napisali nie przepadający za nią przedstawiciele Indii płci męskiej, kiedy na pewnym forum internetowym zapytałam, jak się z nią skontaktować.
Nie powiem też, co się wydarzyło, kiedy siedziałam lekko zahipnotyzowana przy grobie Matki Teresy. I nie dowiecie się, co zobaczyłam (już w Polsce) na dwóch zdjęciach przedstawiających jej figurę, zrobionych w dwóch, następujących po sobie sekundach.
Nie zdradzę też nic na temat tego, co mi przepowiedział future teller w Jodhpurze i o tym, że mam mu wysłać mejla jak już się sprawdzi. I pod żadnym pozorem nie powiem, nie! choćbyście mnie przypalali niedopałkami papierosów albo zdzierali paznokcie u nóg, nie powiem, jakie było jego pierwsze i ostatnie zdanie.
Nie pokażę wam też zdjęcia dokumentującego, jak wyglądała przez kilka dni moja lewa stopa.
No i nie powiem też, ile to wszystko kosztowało.
Nie. Nie, okej?!!

I nie pytajcie, błagam, czy te krowy to tam naprawdę po ulicach chodzą, bo oszaleję.

Nie mam już siły.

A jeśli wydaje wam się, że powyższe to jakiś pseudouduchowiony bełkot, to prawdopodobnie tak jest.

CDN. W bardziej optymistycznym duchu, miejmy nadzieję.

Brak komentarzy: