Bardzo trafny krok, cel i miejsce, uważam. PR-owcy doskonale zadbali tym razem o wizerunek premiera - wzruszające, łapiące to za serce wydarzenie oraz sprawiające, że tak ciepło myśli się o człowieku, który odwiedza niewidome dzieci gdzieś na końcu świata w biednej dzielnicy Bangalore.
Dzieci dostały nawet słodycze - czyż to nie wielkoduszne? Przecież tego najbardziej potrzebują niewidome dzieci, tak? W informacjach prasowych na szczęście pojawia się jeszcze wzmianka o "pomocach dydaktycznych" oraz agregacie prądotwórczym. Uff. Cokolwiek kryje się pod określeniem "pomocy dydaktycznych".