Szkoda, że Polska ma taką tragiczną historię.
Mówimy ostatnio o zjednoczeniu, solidarności i pojednaniu politycznym i ludzkim. Wtedy inni mówią o patosie i narodowej histerii. Dziennikarka naiwnie pyta w telewizorze: A czy z tego wyniknie teraz jakieś dobro?!. Waro rozmawiać o spisku - zachęca Polaków do rozmów naczelny polski jątrzyciel. Niektórzy przestają zaglądać do gazet, nie włączają radia, nie oglądają tv. Rozumiem i chciałabym tak, ale czytam gazety, słucham radia i patrzę w ekran komputera. Inni mówią, że teraz media "ryją ludziom mózgi". A ja chcę wiedzieć, chociaż mam tego chwilami dosyć. Poszłam do centrum handlowego - pomyślałam, że tam może będzie mniej szaro, i da się na chwilę odzyskać równowagę. Że jak zwykle będą tłumy ludzi, gwar, reklamy, muzyka i zapach ciast. Nic z tego - smętnie snujące się po opustoszałych sklepach pojedyńcze egzemplarze rodzaju żeńskiego przeglądały bez entuzjazmu ubrania z nowych kolekcji. Wszystko w całkowitej ciszy - nie słychać żadnej muzyki w całym centrum. Na ekranach reklamowych widać obrazy powiewających biało-czerwonych flag.
Nie głosowałam na Lecha Kaczyńskiego i nie mogę powiedzieć, że to był mój prezydent. Ale tydzień temu płakałam. Współczuję rodzinom. Byłam pod Pałacem Prezydenckim, ale nie weszłam do środka. Widok trumien w telewizji jest wystarczająco wstrząsający. Napatrzyłam się też w ostatni wtorek na trumnę wujka. Nie do zniesienia jest ilość tych traum i trumn.
Na rogu mojej ulicy na chodniku stoją znicze i leżą kwiaty pod zdjęciem księdza
Zdzisława Króla, który mieszkał za rogiem, obok kościoła. Za rogiem też, na skraju parku saskiego stoi telebim, na którym zobaczę, co się wydarzy na placu Piłsudskiego za pół godziny. Dalej już raczej nie uda się wejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz