poniedziałek, 9 marca 2009

2 milion dollars for Gandhi's shoes/2 miliony dolarów za sandały


Kupił je 5 marca na aukcji w Nowym Jorku indyjski przedsiębiorca Vijay Mallaya, właściciel linii lotniczych Kingfisher i piwa o tej samej nazwie. Były tyle warte - powiedział BBC jego nowojorski przedstawiciel Toni Bedi. W zestawie obok butów znalazły się jeszcze druciane okulary Bapu, zegarek kieszonkowy Zenith z 1910 r. oraz miska i talerz, z którego Gandhi jadł ostatnie czapati przez śmiercią w 1948 roku.

Do tej aukcji nie chciał dopuścić wnuk Gandhiego - Tushar Gandhi, twierdząc, że to obraza dla pamięci o pradziadku - żeby tak sprzedawać rzeczy, które są bezcenne. Nie pomogła też decyzja sądu w New Delhi nakazująca wstrzymanie aukcji. Prawo indyjskie nie obowiązuje w USA - proste, prawda?

Nie udało mi się dowiedzieć, w jaki sposób amerykański wielbiciel Gandhiego James Otis wszedł w posiadanie owych skarbów. Ale w GW Jacek Pawlicki napisał, że Otis proponował, że zwróci Indiom ich narodowe dziedzictwo za darmo, jeśli rząd z Delhi obieca, że zwiększy wydatki na pomoc swoim głodującym obywatelom z 1 do 5 procent PKB, i ograniczy jednocześnie wydatki na zbrojenia. Propozycje te władze indyjskie uznały za zamach na suwerenność. I nie pomogły argumenty Otisa, że Gandhi byłby dumny, gdyby rząd zdobył się na takie (nie wiem, czy ekonomicznie możliwe) gesty. No nic z tego.

Ja za to chętnie przeznaczyłabym 5 procent moich dochodów na biedne indyjskie dzieci. Albo na jednego Indusa chociaż. Wiem nawet, na którego. A moje sandały z Bombaju kosztowały co prawda mniej niż 2 miliony dolarów, ale też są sporo warte, wszak kilkakrotnie poniosły stopy me umęczone przez chodniki tego miasta zakurzone. Raz były nawet w galerii sztuki. Można licytować.

PS Okulary też mam. Nowe. I - jak na girl power przystało - czerwone. Nie na sprzedaż.

Fot. Brendan McDermid Reuters za www.gazeta.pl (1)

2 komentarze:

lavinka pisze...

Trochę jest tak,że my świat zachodu żyjemy kosztem trzeciego świata. Niby Indie są na pograniczu... ale bieda tam straszna miejscami :/

BLUE pisze...

Bieda, tak. Ale tez kontrasty spoleczne. Najwieksza demokracja swiata nie ma sie najlepiej: Inflacja ponad 12 procent przy tempie wzrostu gospodarczego 5 procent, podczas gdy przez ostatnie 3 lata to tempo wynosilo prawie 9 proc.
Zrodlo: http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/indie;wyraznie;zwalniaja;ale;gdzie;tu;kryzys,69,0,430661.html

a