sobota, 8 listopada 2008

Gey/Les/Trans Friendly

O kobietach i mężczyznach będzie. I o trzeciej płci. Oraz o lesbijkach i gejach.
20 listopada obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pamięci o Trans Ofiarach.

November, the 20th is The Transgender Day of Remembrance

Najpierw o tym, że w Indiach kobieta może mieć więcej niż jednego męża. To się nazywa poliandria (z greckiego: polys - wiele, aner - mąż). Nie jesteście zdziwieni? Ja trochę byłam. Bo kto by się tego spodziewał w tak patriarchalnym kraju, jakim są Indie?! Poliandria popularna jest też w Tybecie i u niektórych plemion eskimoskich oraz indiańskich. Skąd się bierze? Niestety, nie z władzy kobiet nad mężczyznami. Z tego, że w trudnych warunkach życiowych tylko kilku mężczyznom udaje się wyżywić jedną rodzinę.

Żony w związkach poliandrycznych mają wiele przywilejów. Mogą np. sobie wybrać, u którego z mężów rezydują. Mogą też mieszkać u wszystkich po trochu i zmieniać dom małżonka z powodów ekonomicznych, np. w sytuacji, kiedy jednemu skończą się pieniądze lub jedzenie.

Kobietom hinduskim wszystko jedno, kto jest ojcem ich dziecka. Jak piszą Jabłoński, Kurtz i Ostasz w "Gdy kobieta ma kilku mężów. Rzecz o poliandrii", tak jest u Thandanów z Koczin w Kerali w południowych Indiach. Za to ojcowie dzieci ze związków poliandrycznych muszą uznawać wszystkie dzieci za swoje i nie wolno im żadnego faworyzować.

Że istnieje lewirat, czyli zwyczaj, kiedy mężczyzna bierze za żonę żonę własnego, zmarłego brata, to też oczywiste. Ale jest i sororat . To sytuacja, kiedy po śmierci żony, mężczyzna bierze do domu/za żonę jej rodzoną siostrę. Co więcej tak też określa się sytuację, kiedy siostra obecnej żony zostaje drugą żoną lub kolejną żoną tego samego mężczyzny. Trochę to skomplikowane, ale chodzi po prostu o to, że jeden Indus może ożenić się z dwiema, trzema (lub więcej) siostrami.
A co się dzieje, kiedy umiera ta jedyna żona wielu mężów? Czy jej siostry mogą sobie wziąć na męża jednego bądź kilku mężów-wdowców? Ciekawe, ale źródła o tym milczą.

Że geje są - wiadomo od dawna (wszędzie i od zawsze są). Ale w Indiach są też lesbijki, o czym się jakoś nie mówi. Bardzo ciekawy tekst na ten temat znajdziecie tu. Tam nieznany autor przytacza Artykuł 377 Indyjskiego Kodeksu Karnego z 1860 roku, O wykroczeniach przeciw naturze (który obowiązuje do dziś):

Kto bez przymusu odbywa stosunek płciowy wbrew prawom natury z mężczyzną, kobietą, czy zwierzęciem, podlega karze pozbawienia wolności do lat 10 i nałożona zostaje grzywna.

Tymczasem w "Boginie, prządki, wiedźmy i tancerki. Wizerunek kobiety w kulturze Indii" znalazlam takie zdjęcie:
(Obraz olejny na płótnie w stylu Kalighat, Kalkuta, XIX wiek)

No i są jeszcze hijra (czytaj: hidżra). Czyli trzecia płeć. Ani kobieta, ani mężczyzna. Biologiczni mężczyźni ale mentalnie kobiety uwięzione w męskim ciele. Społeczność znana w Indiach od XII wieku. Są kulturowym odpowiednikiem powszechnie akceptowalnej trzeciej płci w Ameryce Południowej, gdzie uczeni naliczyli podobno aż 133 szczepy plemion, których męska (biologicznie) część nosi damskie ciuszki i czuje się kobietami. Owi kobieto-mężczyźni wzywani byli do rozsądzania sporów małżeńskich, ponieważ uważano, że jednakowo dobrze potrafią zrozumieć cechy obu płci.
Hinduska trzecia płeć nie godzi skłóconych par, ale za to ludzie wierzą, że obecność hijra podczas narodzin dziecka zapewni mu powodzenie w życiu. Tak też trzecia płeć zarabia na życie. Kobieto-mężczyźni również tańczą podczas narodzin dziecka i śpiewają w pociągach wokół dużych miast. No i żebrzą. Część z nich to prostytutki, ale sprzedawanie ciała jest źle widziane w obrębie społeczności, toteż niewiele (niewielu) się na to decyduje.

Zostać hijra? To nie takie proste. Przynależność do społeczności należy okupić pewnym rytuałem: trzeba się wykastrować. Bez znieczulenia miejscowego, bez narkozy, najzwyczajniej w świecie ucina się adeptowi jądra i penisa nożem. Ranę można opatrzyć tylko ziołami. Przeżyjesz - jesteś hijra. Są więc już-one transeksualistami - w naszym rozumieniu. Wielu chłopców staje się transeksualnymi hijras mimowolni. Porywa się ich dla okupu, ale ponieważ rodziny nie mają pieniędzy, więc zostają hijras. Ale są też tacy, którzy mimo, że kobietami się czują, nie decydują się na kastrację. W hierarchii stoją wówczas dużo niżej od tych pozbawionych genitaliów.

W domach wspólnot hijras panuje rodzinna atmosfera: zwracają się do siebie "siostro", "matko", "nauczycielko". Kasta - bo tak są traktowane ich wspólnoty - liczy (według różnych źródeł) od 50 000 do ponad miliona członków (sic!).
Hijras są szanowane, mają swoje prawa. Nikt nie protestuje, kiedy ubrane w kobiece sari hijra-muzułmanki wchodzą do męskiej części meczetu.
Hijras stroją się. Tak jak wszyscy transseksualisci i transwestyci mają skłonność do kiczu, przesady i nadmiaru uznawanych przez nich za kobiece atrybutów. Wyglądają np. tak:
(www.transspiritual.com)

Hijras ciągnie też do polityki. W Punjabskim mieście Haryana do władz lokalnych dostała się przedstawicielka społeczności hijras. Przedstawiła się jako Miss Nehru. W 1996 roku Miss Nehru startowała w powszechnych wyborach parlamentarnych z własnym, całkiem, uważam, interesującym (choć niektórzy powiedzieliby być może, że niemożliwym do zrealizowania) hasłem: „Do uprawiania polityki nie potrzeba genitaliów, potrzeba mózgu”.

O hijras możecie poczytać jeszcze tutaj.

PS No, nie wiem, czy tematyka ta jest dla kogoś, kto tu zagląda, interesująca. Dla mnie tak. Nie jestem ani les ani trans, ale zawsze fascynowała mnie kobiecość w mężczyznach. To, co męskie w kobietach pociąga mnie jednak mniej, ale trochę też. Fascynacja nasiliła się ostatnio z powodu kontaktów z wyzwolonymi paniami, z którymi spotykam się na zajęciach. A gdyby ktoś może jeszcze nie wyszedł z szafy to polecam to miejsce.
I cóż. Obiecuję, że następnym razem (lub jeszcze następnym) nie będzie już o zboczeniach i wynaturzeniach. Będzie o normalnych prostytutkach.

PS 2 W tym tygodniu zemdlałam tylko dwa razy, w sumie nie było mnie przez około 2 minuty. Badają. Dziwne. Ale ciekawe jest uczucie odzyskiwania świadomości: błogość połączona z szokiem i myślą w rodzaju "Oo, wróciłam... Szkoda". Nie wiem, czy polecam ten stan. Nic mi się nie otworzyło, nie mialam wizji i nie wiem więcej, niczego nie zrozumiałam, nie widziałam żadnego światełka w tunelu ani białej postaci. Wiem tylko, że czas ucieka.

Brak komentarzy: