piątek, 3 sierpnia 2012
Abida Parveen/W kontraście do artysty z poprzedniej notki
Odkrycie miesiąca: Abida Parveen. Bardzo popularna w Indiach pieśniarka. Zahipnotyzowała mnie. Słyszę w jej muzyce... Albo nie, najpierw zróbcie takie ćwiczenie, a sami zobaczycie, co usłyszycie. Usiądźcie wygodnie i zamknijcie oczy. Przypomnijcie sobie, kiedy było wam dobrze, spokojnie, bezpiecznie. Poczujcie powiew ciepłego wiatru.
I?!
Ja właśnie słyszę w muzyce tej pakistańskiej królowej sufickich poematów spokój i wyciszenie. Trochę jak po pływaniu, bieganiu albo innej aktywności fizycznej. Mięśnie przyjemnie drgają. Kiedy zamknę oczy, widzę kobiety idące o świcie plażą w Goa. Niosą na ramionach gałęzie wyrzucone przez przypływ oceanu. Po plaży biegają bezpańskie psy, wbiegają na chwile do wody, piją łapczywie i uciekają, bawiąc się z falami. Słońce dopiero wstaje, dalej na plaży biali turyści ćwiczą jogę, pomiędzy nimi pełza po mokrym piasku na oko roczne niemowlę. Jest spokojnie i tak jak powinno być.
Widzę też zielone liście palm - jeśli odwrócę głowę w przeciwną stronę do oceanu. Soczyste i mięsiste. Dają cienia tyle, ile trzeba. Tyle, żeby zmieściły się w nim czekające na klientów sprzedawczynie biżuterii. Ręce mają obwieszone bransoletkami, dzwonią przy każdym ruchu. Czekają na nowych turystów, bo wiedzą, że ani ci od jogi, ani ja nie skusimy się na ich kolorowe paciorki.
A kiedy - będąc na tej plaży - zamknę oczy, czuję wiatr, który osusza mokre od bryzy ramiona. Odległe wydają się problemy sercowe, mieszkaniowe, finansowe, a nawet egzystencjalne. Jest jakoś dobrze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)