Protestuję, bo tego nie powinno się robić muzyce indyjskiej. Indie w wykonaniu Michała Rudasia, warszawiaka z Piaseczna, laureata "Szansy na Sukces" i twarzy innych programów, w których jedni śpiewają piosenki, a inni ich oceniają, wcale mnie nie pociągają. O jego tekstach piosenek śpiewanych w języku polskim na melodie indyjskie nie chcę się tu w ogóle wypowiadać. Wybaczy pan, panie Michale. Może zmienię zdanie, kiedy zobaczę pana 14 sierpnia na żywo na koncercie w
Art Parku?
Ale na razie wybaczam panu to wszystko, bo wkłada pan serce w to, co pan robi, bo brał pan udział w nagraniach Masala Sound System. I kocha pan Indie. I pana piosenki zapewne wkrótce staną się przebojami (o ile jeszcze nie są - podobno niektóre już są) za sprawą płyty "Shuruwath". Muzykę oceńcie sami: www.michalrudas.pl
Wiele też o artyście mówi jego sesja zdjęciowa. Ulubione atrybuty to ciemne okulary (ok, Indusi przyswajający zachodnie wzorce bardzo je lubią), koszulki z wielkimi dekoltami, lekki zarost (jeszcze bez wąsów) i wystające ze spodni majtki. Dominujące kolory to czerń i biel. I jeszcze uwodzicielsko przekrzywiona głowa i uśmiech, który w zamyśle fotografa zapewne miał kobiety zwalać z nóg.

W sumie właściwie to nie wiem, czy się wybiorę na ten koncert.