No dobrze. Powiedzmy to w końcu otwarcie: w r ó c i ł a m.
Ale nie mogę przestać pisać tego bloga. Katharsis trwa.
Chciałabym podziekować kilku osobom za przyczynienie sie do magii tego wyjazdu. Słowa, słowa, słowa. W takich sytuacjach odpowiednich brak, więc oto podziekowania obrazowe:)
Zacznijmy od new friends from India:
Ramniwas z Jodhpuru. To ten w biało-niebieskiej koszuli, z kubkiem herbaty. Dzięki niemu świat obejrzałyśmy z perspektywy motoru. Dwie białe kobiety plus Hindus, bez kasków. Policjanci pukali się w głowę i kazali się zatrzymać. Ramniwas mówił wtedy z dumą, że jesteśmy gośćmi Kirin. A Kirin to taka pani, co mieszka w rezydencji pilnowanej przez żołnierzy i zarządza połową Rajasthanu. Fajna babka, malarka. Musi tylko trochę popracować nad sposobem traktowania swoich służących. Zwłaszcza tego uroczego, nieśmiałego dziadka z wąsami.
To jeden z obrazów Kirin:
MAFIA MAN. Człowiek w szaliczku. King Tinku. Człowiek legenda. Człowiek, który ma "otwarte serce". Człowiek, który podróżuje ze swoim portfelem. Człowiek, który doprowadził nas do łez. Człowiek, który swoim urokiem osobistym i opowieściami o praktykach w aśramie w PUNIE sprawi, że dobrowolnie zapłacisz 4 razy wyższą niż w każdym innym sklepie z przyprawami cenę za 100-gramową paczuszkę kardamonu. Człowiek, który udowadnia, że widział Taj Mahal. Mafia Man. Koniecznie go poznajcie, jesli kiedykolwiek będziecie w Jodhpurze. Oto adres: C-1, Paota "B" Road, Jodhpur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz