niedziela, 2 marca 2008

Darjeeling dream

Darjeeling sni o Gorkhlandzie

O 12 w poludnie czasu indyjskiego wieje tak zimny wiatr, ze bez welnianego szala nie da sie wytrzymac. Przez najwyzej polozone miasto w Indiach maszeruja opatulone kobiety. Osobno, mezczyzni za nimi. "Chcemy niezaleznego Darjeling!", "Chcemy Gorkhalandu!", "Chcemy oddzielenia od Zachodniego Bengalu!" - krzycza napisy na transparentach, plakaty i hasla na murach.

Gorkhowie (Gorkhas) to potomkowie mieszkancow Nepalu. Stanowia 80 proc. ludnosci tego 110-tysiecznego miasta, z ktorego roztacza sie najpiekniejszy na
swiecie widok na Himalaje. Przy dobrej pogodzie mozna zobaczyc Mount Everest,
a Kanczendzonga (8598 m n.p.m), najwyzszy szczyt Indii, kroluje tu na stale.
Gorkhowie chca niezaleznosci od ogromnego i najbardziej zaludnionego stanu Indii, 80
milionowego Bengalu Zachodniego ze stolica w Kalkucie, ktorego powierzchnia to 87 tys. 853 km kw. Tam koncentruje sie zycie, tam sie inwestuje. O Darjeeling nikt nie pamieta. Owszem, pieniadze z tej bardzo zyznej ziemi wplywaja do kas w Kalkucie. Rosnie tu kardamon - wonna przyprawa pomagajaca leczyc migrene, pomarancze, orchidee. W okolicach Darjeeling znajduja sie tez ostatnie na swiecie plantacje egzotycznej rosliny, kora jest naturalnym skladnikiem leku na malarie (kiedys uprawiana ja tez w Brazylii). No i oczywiscie najlepsza na swiecie TEA: aromatyczna, nieskazona cywilizacyjnymi zanieczyszczeniami, zlocista. Taka jest, naprawde, pilam. (Jak juz wroce, to zapraszam na degustacje:)) Miasto ozywa od marca do konca maja. Wtedy trwa sezon turystyczny.

27.02.08. Mamy szczescie. Dzis miasto odblokowano i Organizacja Wyzwolenia Gorkhow (Gorkland Libeartion Organisation) laskawie wpuscila turystow. Mozemy tu byc od 6 rano do 6 wieczorem. Potem beda dalej strajkowac i z miasta nie da sie wyjechac. Wczorajsza proba dotarcia do ulubionego miasta Marka Twaina nie udala sie. Nikt z kierowcow czatujacych na przyjezdnych na dworcu w New Jajpalgurii nie chcial tu jechac, bo samochody tych, ktorzy wylamuja sie z protestu, miejscowi obrzucaja kamieniami.

Sesila niesie rozowy transparent: "Chcemy samodzielnosci, bo zle nam sie tu zyje. Nie mamy pieniedzy. Chcemy byc niezaleznym stanem Darjeeling. Wtedy latwiej bedzie nam soba zarzadzac."

"Sytuacja mieszkancow bardzo sie pogorszyla" - kobiety przychodzace do Women Empowerment Organisation, organizacji pomagajacej bezrobotnym i bedacym w
trudnej sytuacji kobietom mowia, ze tak bedzie dopoki nikt nie zwroci pilniejszej uwagi na to miasto. Dopoki nie bedzie moglo sobie samo ustanawiac prawa i
zarzadzac, tak, jak kazdy stan w Indiach. Ludzie na ulicy mowia, ze Darjeeling cierpi z powodu niegospodarnosci. Brakuje np. wody pitnej.

Ruch separatystyczny zapoczatkowal w latach 80. obecny przewodniczacy Rady Gorkhlandu na obszar Darjeelingu (Darjeeling Gorkha Hill Council) Subash Gishing.
Koniec lat 80. mieszkancy pamietaja jako czas niepokoju, gineli ludzie. Dazenia niepodleglosciowe zahamowaly sie na pewien czas po ustanowieniu Rady Gorkhow w Darjeeling na obszar Bengalu Zachodniego (Darjeeling Gorkha Hill Council). W latach 90. w organizacji nastapil rozlam. Za buntem stal Nepalczyk, Chiten Sherpa. W 1995 roku dokladnie nie bylo wiadomo, czy organizacja Ghisinga dazy do calkowitej autonomii, czy tylko niepodleglego stanu Idnii. Sherpa oglosil, ze Ghising sprzeniewierzyl sie postanowieniom i niepodleglosciowym dazeniem i zlozyl skarge do wladz stanu Bengal Zachodni, ten obiecal sprawe zbadac.
Ghising zostal zbojkotowany przez opinie publiczna, ludzi poszli za Sherpa. Dzis starjkom przewodzi Dinesh Gurung. Nie wiadomo, ile czasu potrwa zamkniecie
miasta. Mowi sie nieoficjalnie, ze nie wyjedzie stad i nie wjedzie tu nikt przez najblizsze 40 dni. A to goroacy moment, bo wlasnie zaczyna sie sezon turystyczny. West Bengal ma wiele do stracenia.

28.02.2008. Od godz. 9 rano probujemy wydostac sie z miasta. Policja nie chce wydac pozwolenia, odsyla nas do partii Gorkhow. Kluczymy waskimi uliczkami, docieramy do komitetu partii. Odsylaja nas do policji. "Nie - denerwuje sie - juz tam bylismy, to wy macie nam wydac pozwolenie na wyjazd z miasta, zalatwic samochod i eskorte!"
Bo po drodze do pierwszego wiekszego miasta Siligurii (3 h) na kazdym zakrecie stoja Gorkhowie i blokuja drogi. Przepuszczaja tylko tych z pozwoleniem. I flaga nowego, choc nieistniejacego jeszcze stanu.

Przed malenkim domkiem, w ktorym miesci sie siedziba Gorkhow, tloczno. Nie tylko turysci chca wydostac sie z miasta. Ale my mamy pierwszenstwo. Wczoraj wieczorem delegacja Gorkhow poleciala do Kalkuty, zeby rozmawiac. Nie dogadali sie, wiec strajkuja dalej. Ustalono, ze trzeba pomagac turystom wydostac sie z miasta. Ludzie mowia, ze beda blokowac drogi, zamykac hotele, sklepy i muzea az do skutku. W miescie panuje atmosfera napiecia i oczekiwania. Otwarte sa tylko apteki, a na ulicach mozna kupic gazety. Grupki ludzi oblegaja schodki prowadzace do domeczkow. Czytaja, dyskutuja. Klimat niedzielnego poranka. Tylko troche wiecej emocji.

Przed drzwiami Gorkhow co chwila wybuchaja klotnie. Bija sie. Czekamy na przewodniczacego Gorkhow, Dinesha Gurunga, ktory moze wydac pozwolenia. Nepalczyk w czapeczce zbiera od nas nazwiska i podpisy. Zaczyna rozmawiac z wasatym elegancikiem
w marynarce. Podnosza glos. Ten w czapce uderza w twarz elegancika, ktory oddaje. Tlum probuje ich rozdzielic. Przybiega trzech policjantow z karabinami. Uspokaja sie nieco.

12.30. Przyjachali jacys mezczyzni. Tlum rzuca sie w ich strone. To oni! Wypisuja pozwolenia. Ide do ich gabinetu. Kobiety usmiechaja sie, podrywaja sie i prosza, bym usiadla. Nie, nie, dziekuje! To staruszki przeciez.
Gurung siedzi w paramilitarnej kurtce z powazna twarza: "Tak, tak zdjecie mozna, rozmawiac? Nie, nie mam czasu". Elegancik wypisuje pozwolenie. Ale przed nami jeszcze niemieckie turystki, Japonczyk...

15.00 Wyjezdzamy. Do jeepa pakuje sie 9 osob. Jedziemy. Wracamy! Zapomnielismy o fladze. Nepalczyk waha sie chwile - zaczepic na zewnatrz, czy polozyc wewnatrz za przednia szyba, tak zeby byla widoczna...? Wybiera druga mozliwosc.

Co pol godziny kontrola. Dokladnie czytaja pozwolenie, zagladaja do samochodu, licza nas. Gdzies po dwoch godzinach zatrzymuje nas nieziemsko piekna dziewczyna. Ma moze 18 lat, sniada cere, skosne oczy, biale zeby, czarne, grube wlosy. Obok siedzi jej starsza kopia, mama, z rownie slicznym chlopcem na rekach.
Ci Gorkhowie, sa rzeczywiscie inni od Hindusow. Nie nagabuja, nie zaczepiaja, nie zmuszaja do zakupow, nie oszukuja. W Darjeeling nie spotkalam ani jednego zebraka, nie widzialam ani jednego pracujacego dziecka, nie ma tu chmar psow paletajacych sie i spiacych na gorach smieci we wszystkich indyjskich miastach. Za to wszedzie miucza przyjaznie koty. Kobiety sa zadbane, maja makijaz, zachodnie ubrania, faceci tez raczej czysci. Prawie wszyscy uwielbiaja Ameryke. Jesli sie usmiechaja, to ze zwyklej sympatii, a nie dlatego, ze chca cos ci wcisnac. Jestes biala i na pewno masz kase. Zostaw ja mi! - tak mysli 60 proc. Hindusow w pozostalych miastach na polnocy tego kraju. Tutaj nie kloca sie o reszte, nie zadaja napiwkow. To chyba juz nie Indie.

2.03.2008. Informacja z 29.02.08.: Strajk odwolany do 10. Marca. W tym czasie Ghisingh musi zrezygnowac ze stanowiska.

http://www.expressindia.com/latest-news/Ghisingh-to-quit-in-10-days-Darjeeling-strike-over/278940/






Dinesh Gurung. Obok elegancik wypisuje pozwolenie na wyjazd z Darjeeling.

Brak komentarzy: