niedziela, 14 marca 2010

Saturday night Fever

Wczoraj byla sobota. Dzien imprez, prawda? Ale nie tu, w miejscu slynacycm w Indiach wlasnie z imprez. Dlaczego? Ktos bardzo wazny z rzadu Indii powiedzial wczoraj w telewizji, ze to nie prawda, ze na Goa jest problem z narkotykami. Ze nikt nie zaczepia bialych na ulicy i nie proponuje haszyszu ani malenkich kwadracikow Shiva Fly. Ze to wszystko plotki. Zeby udowodnic, ze mowi prawde, postanowil wlasnie w sobotni poranek wyslac na goanskie plaze 800 policjantow z Delhi. Tak tylko, zeby upewnic sie, ze nie ma zadnego zagrozenia. Dlatego tez wczoraj nie odbyla sie tu zadna impreza, nigdzie nie bylo glosnej muzyki, a miejsca znane palaczom haszyszu zamkniete zostaly na cztery spusty. Wlasciciele zdecydowali, ze lepiej nie kusic losu. I w ten oto sposob nie zobaczylam, jak wygladaja slynne HEADPHONE parties. Polegaja one na tym, ze kazdy uczestnik imprezy dostaje sluchawki i pilocika i moze sobie wybrac dowolny rodzaj muzyki, ktorego bedzie sluchal. Tlum tanczy na plazy, a kazdy do swojej piesni. Ciekawe.

Brak komentarzy: