piątek, 19 marca 2010

PsyTranceGoa/Muzyczna pocztowka



Rewolucjonista ostatnich lat w muzyce krolujacej na Goa nazywa sie Prem Joshua i jest Niemcem. Ma dluga, jasna brode i takie same wlosy. Klasyczny hipis. Jako 4-letni chlopak zaczal grac na flecie. Jako nastolatek gral juz na saksofonie w rockowych kapelach mlodziezowych. Kiedy jako osiemnastolatek skonczyl szkole, ruszyl w podroz. Jechal przez Grecje, Turcje, Iran, Afganistan i Pakistan i wszedzie zachwycal sie muzyka. Ale prawdziwego oslnienia doznal, kiedy w koncu dotarl do Indii. I tu bardzo dobrze Joshue rozumiem, bo chlopak poczul, ze jest w domu, w koncu u siebie. Mial wrazenie, ze zna Idnie bardzo dobrze, choc oczywiscie nie mial o nich pojecia. No bo skad mial miec 18-letni dzieciak? A bylo to w latach 70. Do dzis Prem wydal juz 14 albumow. Wlasciwie wszedzie slychac tu Prem Joshue. Stwierdzam, ze podoba mi sie ten styl, choc kazda plyta jest inna. Troche denerwuja mnie zachodnie wstawki, a juz nie przepadam w ogole za jez. angielskim, ktory mozna uslyszec na roznych innych plytach z cyklu chillout India. Ale musze Joshue poznac lepiej, zeby dokladniej ocenic. I na pewno napisze o nim tu wiecej.

Hit ostatnich sezonow sa skladanki Prem Joshuy z 2003 roku z cyklu Shiva Moon remiksowane przez Manesha de Moora. Esencja tej tworczosci zaczyna sie w ponizszym kawalku w drugiej minucie. Zaskakujace polaczenie klasycznych brzmien indyjskich z trancowym rytmem. Uwaga, rytmy czasem za mocno zremixowane. Nie jest to jednak jeszcze styl Goapsy.



Muzyki Goapsy miejscowi hindusi nie moga oficjalnie sprzedawac. Ludzie mowia, ze traktuje sie ja jak narkotyk. I cos w tym jest. Dlatego uliczni sprzedawcy chowaja plyty gdzies pod szmatami na straganach, a jak juz cos pokatnie sprzedadza, zawijaja plyte w gazete i prosza, zeby nie pokazywac miejscowym i nie mowic, gdzie plyta zostala kupiona.

Nie przepadam za tymi zabronionymi rytmami, ale zamieszczam, no bo to jest kawalek tego swiata. No i prawda jest, ze wcale nie potrzeba dopalaczy, by wpasc w trans przy takim rytmie. Zobaczcie zwlaszcza i posluchajcie tego kawalka.

A tu sa ciekawe wizualizacje.

A to jest GoaPsyTrance. Zadziwiajace, ze taka - no powiedzmy otwarcie - bezmyslna muzyka, przyjela sie w miejscach - wydawaloby sie - tak uduchowionych. Moze za sprawa turystow (angielskich?), ktorzy przywiezli ze soba swoj taste of home? I tak juz zostalo - za sprawa kolejnych turystow, ktorym to pasowalo?

Fot. PremJoshua.com

4 komentarze:

matylda_ab pisze...

Kurcze! Nawet nie wiesz, jaką frajdę mi dziś sprawiłaś. Otwieram skrzynkę, a tu leży sobie pocztówka z Indii od Ciebie. ;) Dzięki! ;)))

A muzyka bardzo energetyczna, choć momentami to totalne techno. ;) Wolę zdecydowanie brzmienia mniej techno, a bardzie etno. Niestety nie mogę słuchać takiej muzyki przy mężu, bo nazywa ją kocią muzyką, użył nawet określenia "tił dił". ;))) hahaha

BLUE pisze...

czyli trafilam z prezentem urodzinowym:) cieszy mnie to bardzo!
'til dil'? a co to znaczy?!

matylda_ab pisze...

Tak jest. Mała rzecz a cieszy, prezent wyśmienity! ;)
A "tił dił", wg mojego męża, to jedyne słyszalne dźwięki/głoski (wymawiaj z akcentem chińskim (jakbyś naśladowała Chińczyka, czyli rozciągniętymi ustami i miękko). ;)) To taka niby onomatopeja? ;)

Anonimowy pisze...

acha. sluszny oglad sytacji ze strony malzonka Twego:)
Przypomniala mi sie sytuacja w Paryzu, kiedy podczas swieta muzyki na ulicach graja wszelkiej masci zespoly, dzidzeje, grajkowie i spiewacy. pod mostem Pont Neuf zgromadzil sie wielki tlum, poszlismy wiec zbadac, co sie tam dzieje. otoz pod mostem trwaly roboty. dwaj panowie pilowali cos pilami mechanicznymi. panowie tak sie wczuli w swieto, ze pilowali na przemian, produkujac dzwieki przypominajace muzyke... a na pewno byl w tym rytm, bo trzeci pan obok uderzal - dobrze sie przy tym bawil, kiedy onserwowoal zywiolowa reakcje ludzi- wielkim mlotem w cos metalowego. tlum szalal z radosci, szczesliwi jak dzieci gapie podrygiwali jak na trance party... fajne to bylo:)