niedziela, 1 lutego 2009

Let's party/Impreza

Klub nocny. Sala o powierzchni około 50 metrów kwadratowych, wypełniona tak, że by dojść do baru w drugim końcu, trzeba się nieźle przeciskać. Na sali około 100 osób. Spośród nich połowę stanowią ciemne, czarnowłose dziewczyny w czoli i chłopcy w koszulkach z nadrukiem OM z lekko pofalowanymi kędziorkami. Bileterem w klubie jest niziutki student (wąsy) informatyki z Hyderabadu. DJ zapodaje rytmy bolly/tolly/kolly (nie wiem, czym się różnią, nie pytajcie), na parkiecie trwa szaleństwo: brzęczą bransoletki dziewczyn, hinduscy chłopcy w charakterystyczny sposób podrygują, trzymając jedną rękę gdzieś w okolicach pępka, a drugą kreślą w górze kółka. Zainteresowanie swymi ekspresyjnymi ruchami wzbudza pewien długowłosy muzyk, który w innym znanym klubie często grywa na dziwnym instrumencie, co się cithara chyba nazywa. Hindi miesza się z angielskim, papierosy z fajką wodną, piwo z wódką.

To wcale nie jest opis modnego klubu w Bombaju, do którego przychodzą turyści i pracujący tu biali. Tak się bawi nasza polska stolica w sobotnią noc. Dawno nie widziałam tak radosnego parkietu.


Bardzo śmieszą mnie te ich teledyski. Zadowolone i roześmiane gęby Sikkhów wywołują we mnie pewien dziwny stan błogości. O tych filmowych, w których występuje zawsze i obowiązkowo Shahrukh Khan nawet nie wspomnę, bo nie dość, że wcale mnie spojrzenie Shahrukha nie urzeka, to poziom kiczu jest tam tak wysoki, że przekracza moje progi tolerancji. Tak, jak na przykład tu:

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

śniła mi się dziś w nocy dziennikarska impreza u ciebie w domu (który był mieszkaniem mojej wczesnoszkolnej koleżanki w s. o być może znaczącym nazwisku: polowczyk). dużo palenia, dużo alkoholu, dużo dziewczyn i jeden chłopak, niejaki dan, który zarywał wszystkie obecne na imprezie laski. wracałam sama z tej imprezy i - jak często mam we snach - chowałam się przed policją, bo niosłam jakieś nielegalne zawiniątko. to nie był najlepszy sen. nie bawiłam się tak, jak ty w sobotę, w stolicy. oj, rozpisałam się. pozdrawiam. co z indiami?
madru ew

dan pisze...

ciekawe, ciekawe. wszystkie naraz? :)

BLUE pisze...

polowczyk kojarzy mi sie z lozkiem (znowu,gosh...) polowym.takim tymczasowym,dla gosci,wiesz.
i kto powiedzial, ze sie dobrze bawilam. ale za to podrywaly mnie dziewczyny i umowilam sie w koncu na zrobienie dreadow:) tylko przy moich wlosach,zajmie to caly weekend,a nie mam za bardzo czasu.hmm.

BLUE pisze...

ach,a z indiami nic pewnego. pierwszy tydzien marca wchodzilby w gre, ale jest kilka ale.