sobota, 10 października 2009

Smile

No nie lubię tu pokazywać swoich zdjęć za bardzo, także dlatego, żeby blog ten nie zbliżył się niebezpiecznie do dziennika z podróży. Nie uważam wcale jednak, by było w takiej formie cokolwiek złego, przeciwnie - to wspaniały sposób na zapis wrażeń i podzielenie się nimi. Ale pozwolę sobie tu wrzucić kilka zdjęć z kluczem. W ramach osobistej akcji: Obrazy zamiast słów. W ramach przekory.


Dziewczyny z fundacji z dzielnicy czerwonych latarni w Kalkucie


Sroga mama Yadav, tym w razem cała w skowronkach


Panowie strażnicy pilnujący tylnej bramy Taj Mahal


Wielbłąd o imieniu Lala. Spędziałam z nim i na nim 3 dni. Niezwykłe, niezapomniane.

6 komentarzy:

Kemotka pisze...

Śliczne zdjęcia. Fotografie ludzi bardzo lubię oglądać i fascynują mnie!Dlatego z przyjemnością częściej oglądałabym Twoje zdjęcia z indyjskich wojaży! Pozdrawiam jesiennie.

Kemotka pisze...

P.S. Coś mi się poprzestawiało, a komentarz pisałam ja Bombolada (www.bombolada.blox.pl)

BLUE pisze...

Bombolado, u Ciebie sie nie daje - pod wiadomymi zdjeciami - no to napisze to tu: a wiec zycie nabralo nowych barw:)) wiele dobrego, droga bombolado!!!

BLUE pisze...

ach, a autorka powyzszych zdjec jest Edek. link obok.

magamara pisze...

Milo Cie zobaczyc na zdjeciach. Ciekawy kontrast z dwojka uzbrojonych zolnierzy :))

Jak wspominasz dni na wielbladzie? Zwierzak ma przezabawna, przekorna mine. Ja chyba calymi dniami wgapialabym sie w jego pysk z niegasnacym zainteresowaniem :)

Pozdrowienia!

BLUE pisze...

Magamara, wielblad byl jedyny w swoim rodzaju. jako najmlodszy w tym stadzie robil co chcial,a ja...z nim:) lala zatrzymywal sie wiec przy kazdym krzaczku i skubal galazki, dlatego ciagle zostawalismy w tyle. wydawal tez dzwieki - nieziemskie;)i mial swoj zapach... polecam - znaczyc caloksztalt, nie zapach.

ps niektorzy twierdza, ze na tym zdjeciu mamy podobny wyraz twarzy;)