poniedziałek, 16 lipca 2012

Polak śpiewa indyjskie piosenki/Indian song by Polish singer

Niech ktoś zabroni mu śpiewać! Denerwujący głos, irytująca persona, sztuczny sposób bycia. Myśli, że śpiewa tak, jak w Indiach, ale troszkę mu nie wychodzi. Popularyzuje i przybliża indyjskie dźwięki, śpiewając w hindi, urdu czy bengali (nie poznaję szczerze mówiąc, ciekawe, czy on sam rozróżnia języki). Zamiast prawdziwego brzmienia przywołującego wspomnienie lepkiego od kurzu, rozedrganego powietrza Indii mamy połączenie folku, zakopiańskich skrzypek i nadającej popowy ton perkusji.

Protestuję, bo tego nie powinno się robić muzyce indyjskiej. Indie w wykonaniu Michała Rudasia, warszawiaka z Piaseczna, laureata "Szansy na Sukces" i twarzy innych programów, w których jedni śpiewają piosenki, a inni ich oceniają, wcale mnie nie pociągają. O jego tekstach piosenek śpiewanych w języku polskim na melodie indyjskie nie chcę się tu w ogóle wypowiadać. Wybaczy pan, panie Michale. Może zmienię zdanie, kiedy zobaczę pana 14 sierpnia na żywo na koncercie w
Art Parku?
Ale na razie wybaczam panu to wszystko, bo wkłada pan serce w to, co pan robi, bo brał pan udział w nagraniach Masala Sound System. I kocha pan Indie. I pana piosenki zapewne wkrótce staną się przebojami (o ile jeszcze nie są - podobno niektóre już są) za sprawą płyty "Shuruwath". Muzykę oceńcie sami: www.michalrudas.pl

Wiele też o artyście mówi jego sesja zdjęciowa. Ulubione atrybuty to ciemne okulary (ok, Indusi przyswajający zachodnie wzorce bardzo je lubią), koszulki z wielkimi dekoltami, lekki zarost (jeszcze bez wąsów) i wystające ze spodni majtki. Dominujące kolory to czerń i biel. I jeszcze uwodzicielsko przekrzywiona głowa i uśmiech, który w zamyśle fotografa zapewne miał kobiety zwalać z nóg.


W sumie właściwie to nie wiem, czy się wybiorę na ten koncert.